wtorek, 29 października 2013

RUCH.

RUCH.


                Często dostaję od Was wiadomości z zapytaniami jak ćwiczę, ile, co jem itp.
Dziś postanowiłam napisać dlaczego W OGÓLE warto ćwiczyć.
                MOTYWACJA: oczywiście od niej najłatwiej zacząć ;) Trzeba obrać sobie jakiś CEL – odpowiedzieć  na pytanie: „ dlaczego chcę zacząć się ruszać?” Bo np.: „będę miała jędrniejszą pupę”, „chcę zlikwidować galaretę z nóg” ;), „chcę mieć płaski brzuch”, „chcę mieć klatę rozbudowaną jak terminator” (to raczej u Panów ;) ), itd., itp.
                Jak już określicie sobie cel i zaplanujecie działanie nie pozostaje nic innego jak zacząć ĆWICZYĆ* :) Pierwszy tydzień jest cudowny – coś się dzieje, szok dla organizmu, pocimy się i jest radocha ;) Mija kolejny tydzień i następny i jeszcze jeden… Mija MIESIĄC. I co? I zazwyczaj nic. Ciało może trochę się zmieniło, waga wzrosła (tak było w  moim przypadku). I nagle z otchłani mroku wypływają pierwsze pytania i stwierdzenia:  „skoro nie widać efektów to po co?”, „nie chce mi się.”, „ćwiczenia są przereklamowane”…..
…i tu przechodzimy do NASTĘPNEGO poziomu wtajemniczenia – do WYTRWAŁOŚCI :)
Pierwszego miesiąca ćwiczeń nie traktujcie jako czasu, który przemieni Was w boginie czy bogów ;) Potraktujcie ten czas jako ROZGRZEWKĘ :) i najważniejsze: NIE ZNIECHĘCAJCIE SIĘ! Bo efekty przyjdą – zaufajcie mi :)
                Myślę, że to jest dobry moment, aby zastanowić się nad najważniejszą kwestią: czy określenie celu na zasadzie: „chcę mieć ładną figurę do wakacji 2014”  jest dobrą strategią? Osobiście mogę powiedzieć, że NIE :) Dlaczego? Bo to nie działa ;) Przy takich założeniach bardzo łatwo o efekt jo-jo, ponieważ dochodzimy do swojego celu i…osiadamy na laurach. „Sssspoko! Osiągnęłam/Osiągnąłem to co chciałem, to dziś mogę odpuścić trening.” Z własnego (i nie tylko) doświadczenia wiem, że tak dzieje się BARDZO CZĘSTO. Dlatego chcę Was „nakłonić” do tego, aby RUCH stał się waszym STYLEM ŻYCIA, a nie krótką, jednorazową przygodą.


                Odnajdźcie swoją „DZIEDZINĘ” :) Ja próbowałam wiele, ale okazało się, że BIEGANIE jest strzałem w dziesiątkę :) Każdemu z Was może odpowiadać coś innego (wypróbujcie różne opcje). Myślę, że najważniejsze to robić coś co sprawia, że na samą myśl cieszymy się, że zaraz to się wydarzy ;) Robić coś do czego się NIE PRZYMUSZAMY! (na co dzień, każdy z nas ma wystarczająco dużo obowiązków – niech sport nie będzie kolejnym przykrym obowiązkiem – niech sport będzie dla Was przyjemnością, zdrową odskocznią :) )
                Jestem ciekawa jak to wygląda u Was . Nie ćwiczycie, a chcecie zacząć? – napiszcie co Was  hamuje. Ćwiczycie? Napiszcie dlaczego. ( będziecie dodatkową motywacją :D )

Pozdrawiam Was ciepło :)

Jag.

* Pod tym pojęciem mam na myśli WSZYSTKIE formy ruchu. ;)
    


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz